Tłumy, dużo tłumów. Rozmowy, śmiechy, kroki w całej hali. Feeria barw;
kolorowe okładki, kolorowe banery, kolorowe wężyki w kolejce po
autograf. Pawilony nie tętniące, a buzujące życiem. Nowinka za
nowinką, książki brane na ręce, odkładane z powrotem na półkę. Chwila
przerwy, chwila na oddech za stoiskami, a potem, hop, z powrotem do
wielkiej rzeki ludzi.
“Ponad 70 000 odwiedzających, 220
wystawców i 300 autorów”, pisze strona lubimyczytać. Mowa o niczym
innym jak o Poznańskich Targach Książki.
O targach słów kilka
Gdy myślę o słowie “targ”, widzę klatkę urwaną jak z filmu: rynek,
wolna w teorii przestrzeń, a w praktyce zastawiona namiotami i
straganami, głośne przekrzykiwanie się w cenach, targowanie się. O ile
w MTP nie znajdziecie już przekupek i nie będziecie mogli pokłócić się
z handlarzami, to ogólna idea targów pozostała ta sama.
Dla
niewtajemniczonych, targi książki to po prostu hala wypełniona aż po
brzegi stoiskami różnych wydawnictw (i ludźmi. Czy wspominałam już coś
o tłumach?). To możliwość na poznanie nowości, sposobność do
porozmawiania z osobami o podobnych zainteresowaniach, a także miejsce
do wyjścia ze swojej strefy komfortu - czy to zamiana paru słów z
autorem, czy sięgnięcie po tytuł, który nigdy by nam nie przyszedł sam
do głowy. Będąc otoczonym ze wszystkich stron tym, co się lubi i tym,
czego się nie lubi, a także tym, o czego istnieniu nie miało się
pojęcia, ciężko nie natknąć się na coś zaskakującego.
“Jidysz? Przecież to proste!”
Na targach wszystkiego jest po prostu d u ż o. Albo przynajmniej wszystko jest różnorodne. Ja na przykład z jakiegoś powodu znalazłam się na konkursie tłumaczenia z jidysz (gdybyście się nie domyślili: nie wiem niczego o tym języku). Jednak jedyną trudnością okazała się transliteracja, czyli przełożenie sobie słówka z jednego alfabetu na drugi, oczywiście przy pomocy karteczki z hebrajskimi literami i ich polskimi odpowiednikami. A skoro na takie wydarzenie natknęłam się przypadkiem, to na ile rzeczy również mogłam trafić, a nie trafiłam? Skoro w każdym z czterech pawilonów i w przejściach między nimi stały sceny (nie mówiąc już o stanowiskach, jak właśnie na przykład tłumaczy), na których ciągle ktoś występował czy przeprowadzał wywiad, a targi trwały trzy dni, w takim razie daje to naprawdę d u ż o okazji na znalezienie czegoś dla siebie.
Na do widzenia
Pomimo że Targi Książki to wydarzenie intensywne, a czasem wręcz przytłaczające, to i tak mają swój urok. Jeśli temat was naprawdę interesuje, to takie targi nie odbywają się jedynie w Poznaniu. W najgorszym wypadku trzeba będzie poczekać na kolejny rok, ale nie martwcie się, bo w tym nie będziecie sami.
Maja Lipska 2A